Gdzieś tam za Odrą

Skoro był Amerykanin w Paryżu, English man in New York i Most na rzecze Kwai - to dlaczego nie napisać jak to jest być Polakiem w Niemczech. Sam blogów nie czytam, ale są ponoć tacy co je czytają. Więc jeżeli są, to niech czytają!!!

niedziela, 13 marca 2011

O wpływie niemieckiej infrastruktury wodnej na kulturę lokalną

O filipińskich Kamikadze, tureckim ratowniku i panu o złotych zębach
Ruch to zdrowie, więc postanowiliśmy się wybrać na basen. Okazało się, ze w naszej rozległej mieścinie, nomen omen stolicy bogatego Landu Nadrenia i Palatynat, są aż trzy baseny. (Niemcy kurwa) Dla porównania w Kielcach (też 200 tys. mieszkańców), stolicy jakże bogatego województwa świętokrzyskiego jest przykładowo trzynaście basenów – sprawdziłem na Zumi.pl.(Polska Kurwa, zagubiona na rubieżach Zachodniej cywilizowanej Europy, jak twierdzą tu co poniektórzy mieszkańcy).  Wracając jednak do meritum. Mieliśmy do wyboru dwa baseny ( trzeci uniwersytecki przeznaczony jest tylko dla studentów). Jeden za 38 euro za bilet rodzinny, i drugi za 8 euro dla naszej trójki. Jak łatwo się domyślić wybraliśmy się na ten drugi. Zgodnie z informacjami zawartymi na stronie internetowej, basen w Mombach (dzielnica przemysłu, obcokrajowców i restauracji Burger King) miał 5 lat i był w pełni przystosowany do wizyt rodzinnych.
Na miejscu przywitał nas klasyczny obiekt z lat 70-tych. Ponoć 5 lat temu zbudowany … 5 lat tak? 5 lat temu to może umarł architekt odpowiedzialny za to cudo. Przy wejściu przywitało nas coś o nieokreślonej płci, co sprzedawało bilety i wesoło zapraszało do środka. Wewnątrz okazało się, że pięć lat temu wraz z architektem umarła również sprzątaczka, bo z pewnością nikt dawno nie mył tu ani podłogi, ani niczego wokół. Może i lepiej, bo wiele elementów wystroju trzymało się na naniesionym przez lata brudzie.  Im dalej w las, tym gorzej - zanieczyszczeń przybywało, drewniana boazeria zdobiła sufity, odpadające kafelki urozmaicały nierówną podłogę. Pikanterii i poczucia survivalu dodawały , śmierdzące toalety (Niemcy Kurwa). W środku czekały na nas dwa baseny, ten pływacki z ciepłą wodą i ten dla dzieci z zimną. No tak w końcu Niemcy nie miewają dzieci, a dla reszty szkoda grzać wodę.
Jednak dopiero po zanurzeniu zaczęła się prawdziwa przygoda. W wodzie pływała kompletna menażeria dziwacznych ludzi i stworzeń. Stare ludzie, kolorowe dzieci, ładne dziewczyny, Rosjanie o złotych zębach, i filipińska rodzina pływaków bez zachamowań. Po prostu multi kulti pełną gębą. W wodzie atmosfera niemal rodzinna, wysoka kultura pływaków, kazał się pozdrawiać przy każdym nawrocie, choć chyba nikt nie mówił w tym samym języku. (Niemcy Kurwa). Po brzegu przechadzał się jedyny w całym kompleksie brzuchaty ratownik, który z uśmiechem pozwalał wszystkim na wszystko co im przyszło do głowy. Filipińskie dziecko kamikadze skakało na główkę z 4 metrowej wieży, turecki młodzieniec wpadał płasko do wody robiąc fale wielkości japońskiego tsunami i pozbawiając się nadziei na ojcostwo.  Ja w tym czasie podtapiałem nasze dziecko sprawdzając czy to prawda, że dzieci od urodzenia umieją pływać. O tuż nie umieją, ale ile mają przy tym radochy.
Mi najbardziej spodobali się dwaj „metale” (członkowie subkultury lubującej się w długich włosach i czarnych strojach, zwykle stroniący od wody), którzy przyszli chyba umyć głowy w basenie. Przyszli, usiedli na brzegu, pogadali 10 minut, przepłynęli się raz i poszli do szatni Co zostało po nich w wodzie nie sprawdzałem. Nas w tym czasie mijał pan o złotej szczęce, rosyjskiej mowie i pani o ogromnych kształtach. Od czasu do czasu z góry spadało do wody filipińskie dziecko. Ratownik na wszystko patrzył z przymrużeniem oka. Atmosfera piknikowa.
Przy wyjściu biedny Krzyś przeżył szok pod żeńskim prysznicem. Zobaczył dwie nagie, grube stare baby i stanął jak wryty. Na nic się zdawały interwencje Ani, dziecko stało i chłonęło zachodnioeuropejską rzeczywistość. Na koniec, okazało się, że na basenie była też pani ratownik. Mniej więcej w tym samym wieku co hala basenu (Niemcy Kurwa). Chodziła w kółko po szatni i niezbyt zainteresowana wydarzeniami w wodzie, wszystkim mówiła Tschus (takie niemieckie papa). Z nami pożegnała się trzy razy. Dlatego nie mamy wyjścia, za tydzień znów idziemy na ten basen, Ciekawe co tym razem się wydarzy.
P.S. W czasie pobytu autora n terenie basenu w Mombach, nie ucierpiało żadne skaczące filipińskie dziecko.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz