Gdzieś tam za Odrą

Skoro był Amerykanin w Paryżu, English man in New York i Most na rzecze Kwai - to dlaczego nie napisać jak to jest być Polakiem w Niemczech. Sam blogów nie czytam, ale są ponoć tacy co je czytają. Więc jeżeli są, to niech czytają!!!

wtorek, 17 lipca 2012

Auto Kaput


Co się dzieje gdy w twoim samochodzie pęka przednia oś w czasie jazdy? No więc ja już wiem. To jest taki moment kiedy, słyszysz straszny huk, a następnie tracisz panowanie nad kierownicą, a auto zaczyna skręcać równocześnie w dwie różne strony. W tym czasie wywołujesz ogromne poruszenie na drodze, a gdy już się zatrzymasz na którymś z krawężników, mijający Cię kierowcy pukają się w głowę i wymachują pięściami. My mieliśmy to szczęście, że jakaś nadgorliwa Pani zatrzymała się, aby udzielić nam pomocy w postaci zadzwonienia na Policje. Poza nią nie nawiązaliśmy żadnego kontaktu z innymi użytkownikami drogi. Choć auto było tak poobijane (wcześniej) jakbyśmy co najmniej trzy razy dachowali, a na końcu wpadali pod TIRa. A i tak do tej chwili jeździło. I tu zaskoczenie. Niemiecka Policja okazała się nad wyraz miła, dali nam numer na pomoc drogową, nie pytali o dokumenty czy o przegląd (który jak na złość skończył się trzy dni wcześniej). A jedynie sprawdzili czy nic nam się nie stało, życzyli powodzenia i pojechali dalej.

Nie pozostało nic innego jak zadzwonić po Polskie Asisstance. Po kilku nieudanych próbach i zjedzenie trzech różnych telefonów na kartę, wreszcie udało nam się  uzyskać pomoc. Która, przyjechała już po dwóch godzinach. Następnie pan mechanik (ogólnie niezadowolony, że przerwaliśmy mu randkę, którą z tego wszystkiego zabrał ze sobą na nasz ratunek), szybkim rzutem oka rozwiał nasze wątpliwości co do ewentualnej naprawy i powiedział jednym słowem. Szrot. I tak moje stare poobijane punto, którym pewnie większość z was miałem okazję kiedyś gdzieś wozić, zakończyło swój żywot. Faktem jest, że drań był wyjątkowo pechowy. Poobijany z każdej strony i w ciągu tych 9 lat i 364 dni (sic) zdążyło mu się zepsuć wszystko co tylko było możliwe. A wszystkie jego remonty kosztowały znacznie więcej niż był wart. Ale i tak zakręciła się łezka w oku.
Tak więc zostaliśmy na obczyźnie bez auta. Już pierwszego dnia, niosąc na piechotę zakupy, odwożąc dziecko do przedszkola trzema autobusami, i wstając o 4 rano do pracy stwierdziliśmy, że brak auta nie może w naszym przypadku być stanem permanentnym.  I choć półgodzinne pedałowanie pod górę w środku nocy, by zdążyć na poranne sprzątanie fitnessu ma swoje niewątpliwe uroki, to jednak stwierdziliśmy, że nowe auto trzeba kupić. Tu ominę część faktów dotyczących wyboru modelu, ceny itp. Bo każdy kto mnie zna wie, że mam problemy z podejmowaniem decyzji. I przeskoczę w czasie o miesiąc do przodu (czas potrzebny na wybór rodzaj samochodu ).
Okazało się, miedzy innymi że tu w Niemczech bank w przeciwieństwie do tego Polskiego chce Ci dać kredyt. Że oprocentowanie nawet dla obcokrajowców jest niższe niż pożyczka u Cioci. Że nikt się nie pyta, ile zarabiasz (bo widzą to w komputerze), do kiedy masz umowę o pracę, ani ile pieniążków jest Ci potrzebne. Pan na wstępie mówi, że patrząc na historie konta oferuje taką a taką kwotę bez zbędnych formalności (była 4 razy większa niż planowaliśmy), a oprocentowanie niestety będzie 6 procent. No trudno skoro bank, chce nas tak odrzeć z pieniędzy to  nie mamy wyjścia i podpisujemy umowę. Tzn. Ania podpisuje. To o tyle istotne, że ja podpisałem wszystkie papiery przy rejestrowaniu auta. Ergo. efekt jest taki, że ja mam auto a Ania ma długi. Jednak klnę się na oś fiata Punto, że to wszystko przez przypadek.
I tak zaopatrzeni w kupę pieniędzy kupiliśmy „nowe stare” Auto. A jako że w rodzinie, wszystkie auta muszą być na literę F. Czyli ford, fiat lub francuskie. Mamy pięknego czerwonego (zawsze musi być czerwony to wymóg Krzysia) focusa. A skoro następny tęż będzie na F i będzie czerwony, to możecie sobie wyobrazić czym przyjadę za kilka lat.