Gdzieś tam za Odrą

Skoro był Amerykanin w Paryżu, English man in New York i Most na rzecze Kwai - to dlaczego nie napisać jak to jest być Polakiem w Niemczech. Sam blogów nie czytam, ale są ponoć tacy co je czytają. Więc jeżeli są, to niech czytają!!!

poniedziałek, 28 października 2013

Angie



Ouuu Angie!!!


Nie wiem czy wiecie, ale jakis miesiąc temu odbyły się w Niemczech wybory. Zwyciężyła jak zwykle piękna Angela. I mniej więcej tyle zostało powiedziane w mediach. Pani kanclerz dostała gratulacje od wyborców, opozycji i mediów i po dwóch dniach temat właściwie zniknął z łam gazet. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze. Wybory w najważniejszym (tak tak, to nie polska jest najważniejsza) kraju Unii Europejskiej , po prostu się odbyły i koniec.  Nikt nie rozdmuchuje sprawy, nie sączy jadu nienawiści, nie kładzie się krzyżem w kościele. Może to dlatego, że tu każdy polityk miał dziadka w Wehrmachcie. Niemcom nie przeszkodził również fakt, ze pani Kanclerz miała dziadka w polskich Legionach. A jej nie peszy nawet fakt, że nie umie  poprawnie wymówić jego nazwiska.  Po prostu 70 procent obywateli poszło zagłosowało i wróciło do swoich zajęć. Politykowanie zostawili politykom.
Już sama kampania wyborcza była wspaniała. Na ulicach pojawiło się raptem kilka bilbordów, raz nawet Angela wpadła z odczytem na uniwersytet w Moguncji  i to by było mniej więcej wszystko. Mogę z pełną powagą powiedzieć, że to polskie media dłużej debatowały na temat  przyszłości RFN niż te tutejsze. Bo generalnie to i tak wszystko jedno kto wygra wybory, bo każdy następny rząd czuje się zobligowany do dokończenia reform poprzednika, mając na uwadze dobro państwa a nie partyjny interes. Stąd też spokój polityczny i społeczny oraz spójna polityka wewnętrzna i zagraniczna. Co więcej o wynikach (druzgocące zwycięstwo CDU/CSU)dowiedzieliśmy  się przypadkiem z wieczornych wiadomości, bo wszystko odbywało się wyjątkowo spokojnie. Elekcja była tak pozbawiona wyrazu, że nawet nie zwróciliśmy uwagi, że mamy tego dnia wybory.
Pani Merkel zabrakło 2-3 głosów aby rządzić samodzielnie ,  więc teraz trwają rozmowy z innymi partiami na temat koalicji. To też wszystko odbywa się po cichu. W Internecie na polskich forach proponują, żeby im przetransferować do Berlina kilku posłów PSL-u, bo oni potrafią z każdym się dogadać żeby tylko być przy żłobie, to i nawet z Niemcami by dali radę.  Cóż ciągle czekamy na ruch pana Piechocińskiego, tu w Niemczech jest z czego kraść a i KRUS-u Angela im nie ruszy, wiec zawsze to jakieś rozwiązanie. Przydałby się też w niemieckim rządzie jakiś poważny mężczyzna do robienia interesów z Arabami. Niemcy w tym względzie mają poważny problem. Gdy przyszło do podpisywania umowy z Arabią Saudyjską, to nie było kogo wysłać po ropę. Wiadomo szejk, z babą gadać nie będzie, minister spraw zagranicznych jest otwarcie przyznającym się gejem, więc też ręki szejka raczej nie uściśnie. Trzeci w kolejności minister skarbu, za to porusza się na wózku inwalidzkim, co też dyskwalifikuje go w rozmowach z Arabem.  Więc taki polski rolnik przydałby się w niemieckim rządzie.

Dla Niemców zdecydowanie bardziej bulwersujące od wyborów okazały się informacje, że od kilku lat są na amerykańskim podsłuchu. No z całym szacunkiem kogo jak kogo, ale historia pokazała, że Niemiaszków trzeba pilnować. Wiec skoro ruscy, przed blisko pół wieku pilnowali, to dlaczego amerykanie mają być gorsi. Niemcy najbardziej się zdziwili, że telefon z którego pani kanclerz dzwoniła do kolegów z partii i który miał być ponoć bezpieczny, takim się nie okazał. Z drugiej strony, to jakiż inny telefon mieli by w Waszyngtonie podsłuchiwać jak nie właśnie ten tajny.  Jedno nie ulega wątpliwości. Zżera nas zazdrość bo nas nikt nie podsłuchuje i podsłuchiwać nie chce. No bo po co skoro od kilku lat cała polska polityka kotłuje się wokół wysokości brzozy smoleńskiej. Czego nowego dowiedziałby się Obama? Wystarczy, żeby sobie TV Polonie włączył. Może wiedział, że w plusie Oba ma za darmo.
Tak więc wybory za nami. A odkąd zabrakło partii NSDAP nas sąsiadów zza Odry to nic nie powinno emocjonować. Zamiast tego wróćmy do naszej brzozy i zdradzonych o świcie. To jest zdecydowanie zabawniejsze.
Leo 
Foty z Googla