Gdzieś tam za Odrą

Skoro był Amerykanin w Paryżu, English man in New York i Most na rzecze Kwai - to dlaczego nie napisać jak to jest być Polakiem w Niemczech. Sam blogów nie czytam, ale są ponoć tacy co je czytają. Więc jeżeli są, to niech czytają!!!

wtorek, 23 sierpnia 2011

Albo Rybki albo Akwarium





Albo Rybki albo Pipki
Do naszej rodziny dołączył ostatnio nowy członek. To Dexter (Morgan) Osuchowski. Ten młody osobnik, umie się cieszyć życiem, wie jak nagiąć naszą wolę do swojej, oraz doskonale wpasowuje się w naszą gromadę. Aha, Dexter jest kotem. Znajdą, która przyjechała do nas dwa tygodnie temu. Póki co głównie je, sra i drapie, ale trudno, takie podobno są koty. Pytanie tylko jak mój kot się ma do opisywanego przeze mnie Dojczlandu, zwłaszcza gdy tytuł traktuje o rybkach.
Cóż powody są dwa. Po pierwsze to pytanie zadawane przez Einsteina w ciekawej łamigłówce, którą zamieszczę pod spodem. Podobno tylko dwa procent społeczeństwa potrafi ją rozwiązać. Nie wiem czy to prawda, ale zagadka jest ciekawa i polecam nad nią usiąść.
Po drugie rybki stały się tematem ciekawej relacji, której niedawno wysłuchałem. Otóż, gdy Krzyś dostał kota ( nie tylko w przenośni), jego polski, śląski, a z paszportu niemiecki, bo sam już nie wiem jaki on właściwie jest, kolega Oktawian (Imię wskazywałoby raczej na starożytny Rzym:)), również zapragnął mieć swoje zwierzątko. Po długich negocjacjach z rodzicami stanęło w końcu na rybce. Wydawałoby się nic prostszego. Kula na akwarium była w domu, wystarczyło jedynie wykupić rybkę.
Jednak w sklepie zoologicznym zaczęły się schody. Rodzice zapytani o wielkość sposobionego akwarium odpowiedzieli zgodnie z prawdą, że mają pikną szklaną kulę, która idealnie pasuje dla jednego małego gupika. W razie czego dysponują też zwykłym akwarium wielkości (tu dla pokazania przybliżonego rozmiaru szklanej konstrukcji przydały się ręce) dla ułatwienia opowieści powiem wprost, że chodziło o 12 litrów. Na co sprzedawca odmówił wydania rybki, twierdząc, że rybka wielkości paznokcia u stopy, wymaga przynajmniej 60 litrowego domiszcza.
Mądrzejsi o tą wiedzę, drodzy rodzice i zapłakany Oktawian udali się do innego sklepu. Gdy powtórzyło się pytanie o rozmiar akwarium, tata pokazał bliżej nieokreślony kształt, który rozmiarem przypominał bardziej plazmę w salonie, niż szklane pudełko w pokoju Oktawiana. Pewni zwycięstwa rodzice nie spodziewali się jednak kolejnego pytania. „Ile czasu stoi już w nim woda” Tata Oktawiana wystrzelił, że już od trzech dni krystalicznie czysta woda czeka na lokatorkę. I to był kolejny błąd tego dnia. Sprzedawca poinformował wszystkich członków rodziny, że zgodnie z niemieckim normami woda ma stać 14 dni, następnie należy przyjść z próbką tej wody, przeprowadzić testy. I wtedy odpowiednia komisja jednoosobowa w postaci pana sprzedawcy wyda werdykt, czy rybkę można sprzedać, czy też nie. Tu nadmienię, że koszt rybki waha się w okolicy 1 Euro. Płacz zrozpaczonego Oktawiana na nic się nie zdał. Niemiecki sprzedawca poinformował 4 letnie dziecko, że tego dnia rybki nie dostanie. Co więcej okazało się, przy okazji, że rybki są zwierzętami stadnymi, i trzeba kupić co najmniej trzy rybki, i odpowiednio dla nich przystosować przestrzeń życiową. Gdyż wszystko musi być humanitarne Zirytowany tata spytał sprzedawcę, czy w jego akwarium, gdzie pławiło się kilkaset rybek, jest wystarczająco wiele przestrzeni życiowej i jest to humanitarne. Swoje zdanie na temat pana sprzedawcy wyraziła również mama. Na szczęście pan sprzedawca nie rozumiał po Polsku, bo inaczej mogło by to się skończyć pozwem cywilnym.
Polak jednak potrafi i gdzie sam nie może tam babę pośle. Następnego dnia w sklepie zoologicznym pojawiła się Babcia. Na wejściu oznajmiła panu sprzedawcy, że potrzebuje rybkę do akwarium w przedszkolu i każdy rodzic ma przynieść nową rybkę. To nareszcie przekonało służbistę, który zapakował trzy rybki do plastikowego worka. Bardzo humanitarnie. Po półgodzinie rybki wpłynęły do akwarium chłopca. Zachwytów było co niemiara. Jedna rybka z zachwytu padła na serce, więc pozostałe dwie mają jeszcze więcej przestrzeni życiowej.
Ja na szczęście kota nie kupowałem w Niemczech. Przypuszczam, że pewnie musiałbym odstąpić mu jeden pokój i zapewnić raz w roku wakacje w Egipcie. Dlatego póki co cieszymy się kotem z przemytu. No bo jak wiadomo, albo rybki albo akwarium.
P.S. Popularna welonka (taka złota ryba, którą w Polsce się trzyma w szklanej kuli) w Niemczech może być sprzedawana jedynie do oczek wodnych.

Aha i jeszcze zagadka pana Alberta

5 ludzi różnych narodowości zamieszkuje 5 domów w 5 różnych kolorach. Wszyscy palą papierosy 5 różnych marek i piją 5 różnych napojów. Hodują zwierzęta 5 różnych gatunków. Który z nich hoduje rybki?
1 Norweg zamieszkuje pierwszy dom
2 Anglik mieszka w czerwonym domu.
3 Zielony dom znajduje się bezpośrednio po lewej stronie domu białego.
4 Duńczyk pija herbatkę.
5 Palacz Rothmansów mieszka obok hodowcy kotów.
6 Mieszkaniec żółtego domu pali Dunhille.
7 Niemiec pali Marlboro.
8 Mieszkaniec środkowego domu pija mleko.
9 Palacz Rothmansów ma sąsiada, który pija wodę.
10 Palacz Pall Malli hoduje ptaki.
11 Szwed hoduje psy.
12 Norweg mieszka obok niebieskiego domu.
13 Hodowca koni mieszka obok żółtego domu.
14 Palacz Philip Morris pija piwo.
15 W zielonym domu pija się kawę.
Zakłada się, że domy ustawione są w jednej linii (1-2-3-4-5), a określenie "po lewej stronie" w punkcie 3. dotyczy lewej strony z perspektywy naprzeciw tych domów (tj. dom o numerze n jest bezpośrednio po lewej stronie domu n+1).



niedziela, 14 sierpnia 2011

Niebieska policja mocniej pałuje.


Niebieska policja mocniej pałuje.
   Niemcy to bardzo bezpieczny kraj. Ludzie chodzą bez strachu nocą po ulicach, zostawiają radia w samochodach, chodzą w koszulkach piłkarskich a nawet jeżdżą pijani samochodami( tu wolno mieć pół promila i legalnie kierować). Co więcej wypicie dwóch piw do obiadu wcale nie powoduje, że na drogach jest niebezpieczniej. Zasada jest prosta, piłeś jedź, ale każdy wypadek będzie potraktowany jako twoja wina niezależnie co się stało na drodze. I to wbrew pozorom działa. I to do tego stopnia, że kontrole drogowe w Niemczech należą do rzadkości. Zamiast tego po ulicach grasują patrole z przenośnymi fotoradarami. Dzięki temu nigdy nie wiesz, gdzie nagle zobaczysz błysk flesza, a twoje konto zostanie uszczuplone o kilkaset euro. Dlatego, wbrew pozorom lepiej dostosowywać się do dozwolonej prędkości.
   Pewien Polak jechał autostradą ok. 110 na godzinę i olał ograniczenie prędkości do 60 km/h( notabene dość kuriozalne na trzypasmowej szosie). Nauka była dość prosta 500 euro i trzy miesiące bez prawa jazdy. Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, wyżej wymieniony rajdowiec, obecnie jeździ o wiele spokojniej jakby woził Panią Daisy. To samo się tyczy parkowania w niedozwolonym miejscu. Kontrolerzy miejscy łażą nawet o 23 wieczorem i wyłapują, że ktoś zostawił auto o pół metra za blisko skrzyżowania itp. Cóż, Niemcy po to budowali wszędzie parkingi podziemne, żeby teraz nikt im nie zastawiał chodników. Trudno – trzeba się przystosować.
   Kolejną ciekawostką, dotyczącą służb mundurowych są kolory. Otóż w moim kraju goszczącym, mamy dwa rodzaje policji. zieloną i niebieską. Jednak poza kolorem pojazdów niczym się ona w swych obowiązkach nie różni. Skąd w takim razie zieloni policjanci. Teorii na ten temat było kilka. Jedna mówi, tu zacytuje znajomego Krzysztofa z ukrytej opcji niemieckiej, że jedyna różnica polega na tym, że Ci niebiescy mocniej biją. Ponoć na jednej imprezie wpadli kiedyś mundurowi. Najpierw przyjechali Ci zieloni. Jednak zamiast interweniować czekali na niebieskich. Ci już na nikogo nie czekali tylko wypałowali kogo się da, kończąc imprezę. Nie wiem czy to reguła, ale chyba już lepsi Ci zieloni.


   Szukając odpowiedzi na to zatrważające pytanie, czemu jedni zieloni a drudzy niebiescy trafiłem na Markusa, który rozwiał wszelkie wątpliwości. Otóż, gdy po wojnie trzy kraje zwycięskie i Francja (mniej zwycięska) okupywały Niemcy, wprowadzili kilka zakazów. Np. żadne służby prócz służby leśnej nie miały prawa noszenia broni. Było to o tyle niewygodne, że w zniszczonym kraju panoszyły się różne bandy dezerterów, zbójów i bandytów. Dla zachowania porządku do ochrony porządku wysłani zostali właśnie leśnicy (bo tylko oni mieli legalnie broń). A jak wiadomo leśnicy mieli mundury zielone. Niejako oni przeistoczyli się z czasem w niemiecką policje. No a kolor już został zielony. A ponieważ Niemcy mają za dużo pieniędzy, kilka lat temu postanowili przemalować pojazdy na Niebiesko. Właściwie bez wyraźnego powodu. Ot taka ciekawostka, bez wyraźnego sensu.