Gdzieś tam za Odrą

Skoro był Amerykanin w Paryżu, English man in New York i Most na rzecze Kwai - to dlaczego nie napisać jak to jest być Polakiem w Niemczech. Sam blogów nie czytam, ale są ponoć tacy co je czytają. Więc jeżeli są, to niech czytają!!!

wtorek, 8 marca 2011

Helau! Helau! Helau! czyli Karnawał po Niemiecku

  Jak kraj długi i szeroki w Polszy uważa się, że Niemcy (poza takimi imprezami jak "Noc Długich Noży" czy Generalplan Ost ) to nie potrafią  wcale imprezować. Tymczasem nic bardziej mylnego. Niemiaszki lubią i potrafią się świetnie bawić, zdecydowanie lepiej od nas. Muszą mieć tylko ku temu odpowiedni czas. Takim momentem jest np. Rosenmontag czyli Różany Poniedziałek. Impreza wieńcząca Karnawał. Tego dnia wszyscy mieszkańcy Moguncji przebierają się w najdziwaczniejsze stroje i ubiory. Tak przyodziani udają się szaleć w miasto. Jedyni snujący się po ulicach ludzie bez strojów to polscy robotnicy i muzułmańskie żony - które zawsze są przecież przebrane.
  Co poniektórych, karnawałowa gorączka ogarnia już wcześniej i przez tydzień chodzą  do pracy przebrani za kosmitów, żołnierzy czy prostytutki. To naprawdę dziwne uczucie gdy pięćdziesięcioletnia pszczółka z czułkami patrzy na ciebie i decyduje czy dostaniesz np. kartę stałego pobytu, czy czeka cię powrót do ogarniętego wojną domu .Jeszcze lepiej gdy w godzinach pracy (godz. 11.11), urzędnicy nagle wstają od obowiązków i zaczynają pić wino i zajadać pączki na oczach zniecierpliwionych petentów, którzy od godziny trzymają kurczowo swoje numerki. I nikt (poza mną) się nie denerwuje, wszyscy grzecznie czekają. Warto wspomnieć, że parking przed urzędem kosztuje jedynie 3 euro za godz.
  Wracając jednak do Rosenmontag. Głównymi ulicami Moguncji przez cały dzień chodzą parady przebierańców i drą się na całe gardło Helau Helau Helau. Wtedy tłum odpowiada im też 3x Helau i wszyscy są bardzo szczęśliwi.. Orkiestry wygrywają skoczne niemieckie melodie. A z udekorowanych platform, ciągniętych przez równie udekorowanie ciągniki, roześmiani, pijani w sztok Niemcy rzucają w tłum: cukierki, piłeczki, precle i co tylko można sobie tylko wymyślić. A ponieważ Niemcy potrafią być przy takich okazjach bardzo hojni, to w krótkim czasie dzieci mają pełne siatki wszelkiego rodzaju barachła. Pomysł rzucania ludziom małych upominków bardzo szybko powoduje w tłumie tzw. "Efekt Rumuna". Objawia się to tym, że widząc zbliżającą platformę dzieci i dorośli zaczynają się uśmiechać, machać rękami, i krzyczeć Helau, by ktoś z jadącej platformy cisnął w nich paczką chusteczek albo starym cukierkiem. Następnie rozpoczyna się walka wśród dzieciaków, które zbierze najwięcej słodyczy z asfaltu. Ale zdarzają się też i miłe niespodzianki, jak na przykład pani częstująca winem, albo masarz podający nam kiełbaskę. Przy tym wszystkim ludzie naprawdę się dobrze bawią. A w czasie karnawału do 200 tysięcznej Moguncji przyjeżdża nawet pół miliona osób. Co więcej, mimo że wszyscy są pijani, to nikt nikogo nie obraża, nie dochodzi do burd czy awantur, a wszyscy się wspólnie świetnie bawią. Od małych dzieci po starców, którzy równie aktywnie biorą udział we wszystkich paradach. Dlatego, nim uzbieracie na bilet do Rio, zapraszam do Moguncji. Tutejsze kobiety są równie roznegliżowane co te z Brazylii tylko czasem na nie wina brak. Helau Helau Helau!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz