Gdzieś tam za Odrą

Skoro był Amerykanin w Paryżu, English man in New York i Most na rzecze Kwai - to dlaczego nie napisać jak to jest być Polakiem w Niemczech. Sam blogów nie czytam, ale są ponoć tacy co je czytają. Więc jeżeli są, to niech czytają!!!

wtorek, 4 lutego 2014

Wau Wau



A w Niemczech psy robią Wau wau
W Niemczech nawet tak prosta zdawałaby się sprawa jak posiadanie psa nastarcza wiele trudności. Jakiś czasu temu miałem tą przyjemność, albo i nieprzyjemność dostać psa na urodziny. Pies mimo, że płci męskiej wabi sie Tesla i jego życie głównie ogranicza się do kilku prostych czynności. Pies w zasadzie głównie je, sra, pierdzi  i zajmuje się produkowaniem sierści, którą następnie umieszcza wszędzie NAPRAWDĘ WSZĘDZIE, gdzie się tylko da. Jeżeli nie wykonuje powyższych czynności to śpi, przy czym nawet śpiąc zostawia tą cholerną sierść. Acha nie wspomniałem, pies ma jeszcze jedną cechę. Jest uczulony, nie wiadomo na co. W efekcie ciągle się drapie, wysuwając z siebie  niekończące ilości dodatkowej sierści. No ale generalnie pies jest, no a jak jest, to niech już sobie będzie.


Chodząc z psem (pies sra), mam możliwość obserwowania, jak to samo robią Niemcy (znaczy chodzą). Muszę tu od razu wspomnieć, że obecnie w Niemczech panuje ogromna moda na czworonogi. To znaczy, że każda młoda para, zamiast robić dzieci, woli przygotowywać się do rodzicielstwa, posiadając najpierw psa. Oczywiście ta zależność dotyczy tych bardziej rodowitych mieszkańców Vaterlandu, bo Ci nowi wolą jednak produkować dzieci. Różnica jest taka, że za dzieci płaci państwo a za psa płaci się państwu.
 Wracając jednak do meritum. Po pierwsze - psy w Niemczech są rasowe, po drugie - psy w Niemczech są szkolone, po trzecie - psy w Niemczech są traktowane lepiej niż dzieci. Z psami chodzi się po sklepach z ciuchami i butikach, wolno im nawet łazić po knajpach. Psy się głaszcze na ulicy w przeciwieństwie do dzieci. Psy się zabiera ze sobą praktycznie wszędzie. Aha no i najważniejsze, niemieckie psy czyli hundy zamiast szczekać, „Hau Hau” robią „Wau Wau”. Tutejsze psy są tak wychowane, że bardziej przypominają roboty, niż żywe stworzenia. Wszystko robią na komendę i tylko w miejscach do tego wyznaczonych. Pewnie nawet sierść produkują na zawołanie. Powoduje to, że nasz niewychowany pies (pierdzi w towarzystwie), wypada bardzo blado na tle tutejszych czworonogów. W efekcie, inni hodowcy z reguły nie pozwalają się Tesli bawić się ze swoimi pupilami. Tesla tego nie rozumie (bo psy robią Wau Wau, a właściciele Nein Nein) i pędzi na złamanie karku na spotkanie z innymi psami. To powoduje napady paniki  u właścicieli, którzy odreagowują potem na nas. Nie muszę wspominać, że jest to bardzo uroczy element każdego spaceru.
Zważywszy na powyższe utrudnienia, nikogo za pewne nie zdziwi fakt , że niemal każdy przyjaciel człowieka, jest ubezpieczony od odpowiedzialności cywilnej (znaczy psiej). Miesięczna składka na psa to jakieś 5 euro. Do tego należy doliczyć podatek (w moim landzie jakieś 200 euro rocznie, których usilnie próbujemy nie płacić).  No ale czego się nie robi, dla swojego czworonożnego przyjaciela. Niemcy dodatkowo lubią inwestować z psi ekwipunek. Każdy pies musi mieć koniecznie szelki (obroże tu się nie zdarzają). W dodatku najlepiej jak są to jeszcze świecące w ciemności szelki made In Germany. To bardzo komicznie wygląda jak widzisz w nocy taki latający świecący talerz, na wysokości kolan, który dopiero na kilka metrów przed nami okazuje się psem. Dodatkowo, porządny właściciel psa musi jeszcze mieć piłeczkę z certyfikatem (10-15 euro), którą nosi na takim plastikowym drążku, żeby się nie musieć po nią schylać. I powiem wam, że tak koncepcja kijka do rzucania piłeczki jest bardzo cwana. Zwłaszcza gdy twój pupil lubi piłeczkę zaślinić (Tesla), nasikać na nią (Tesla), albo zostawić w błocie i stracić nią zainteresowanie (też Tesla). Dodatkowo, należy nosić przy sobie pojemniczek na woreczki na psie kupy. Najlepiej jak nam taki pojemniczek dynda na pasku od spodni.
Kolejną ciekawostką są zakłady weterynaryjne, które wyglądem przypominają nasze przychodnie zdrowia. Musi być pielęgniarka, zapisy, badania okresowe. Wszystko oczywiście w odpowiedniej cenie (wizyta, zastrzyk i 4 tabletki, czas wizyty 7 minut, koszt 100 euro).  Kastracja zaczynała się od 200 euro w górę, itd. Innymi słowy pies jest dobrem luksusowym. Więc jeżeli macie w domu psy to znaczy, że majętni z was ludzie.
Trzeba przyznać, że nasi Zachodni sąsiedzi, bardzo lubią psy. Potrafią się przy nich zatrzymywać na ulicy i je czochrać za uszami. Z dziećmi im się to nie zdarza. Właściciele zrzeszają się w różnego rodzaju stowarzyszenia, tworzą grupy wsparcia (na facebooku), chodzą wspólnie na spacery. Normą jest też, spotykanie się, na wspólne wyprowadzanie milusińskich. Są jednak w Niemczech ogromne rzesze muzułmanów, którzy psów za wszelką cenę unikają. Początkowo nie mogliśmy zrozumieć, czemu Tesla wywołuje taki popłoch wśród okolicznych Turków (oprócz pierdzenia). Dorośli faceci na widok mego kundla potrafili biegać i przeskakiwać przez murek. A jako, że mój pies jest raczej z tych mało usłuchanych (nie jest niemieckim robotem), to jak ktoś chce się bawić w uciekaj, to on się bawić w gonię. Nie muszę mówić, kto musi gonić za tą dwójką. Wreszcie sprawę naświetlili mi mahometańscy koledzy z pracy. Otóż Islam nie lubi psów, bo uważa je za stworzenia brudne. Ponoć pewnego dnia pies ugryzł samego proroka, więc ten zakazał trzymania psów w domach. Zakaz jest aktualny do dzisiaj. Co więcej, muzułmanin musi modlić się 5 razy dzienne. Musi przy tym być czysty, niczym nie zbrukany. Jeżeli tylko dotknie psa, to nie ma prawa się modlić.  Musi wcześniej ponownie się obmyć. Stąd moje przypuszczenie, że moda na psy wynika częściowo ze złośliwości co po niektórych obywateli, wobec wszechobecnych niemieckich neofitów. Dobra kończę już bo Tesla znowu pierdnął.
Leo