Gdzieś tam za Odrą

Skoro był Amerykanin w Paryżu, English man in New York i Most na rzecze Kwai - to dlaczego nie napisać jak to jest być Polakiem w Niemczech. Sam blogów nie czytam, ale są ponoć tacy co je czytają. Więc jeżeli są, to niech czytają!!!

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

My się Atomu nie boimy





Kto się boi Atomu
Kanclerz już zapowiedziała, że jednak będą zamykać elektrownie
Jak ktoś nie ma za wiele problemów w życiu to zawsze sobie znajdzie jakiś pretekst do niepokojów. Tak jest w Niemczech z energetyką jądrową. Ponieważ tu wszyscy mają gdzie mieszkać, z czego żyć, czym jeździć i co do garnka włożyć, to ich głowy zaprzątają kwestie energetyki jądrowej.(Jak wiadomo bardzo istotne z punktu widzenia szarego zjadacza chleba). W Niemczech odbywa się właśnie wielka debata czy wyłączyć wszystkie 17 działających jeszcze elektrowni jądrowych czy jednak pozwolić im dalej działać, ku uciesze płacących rachunki za prąd Niemcom. Szczególnie aktywna jest w tym partia Zielonych, która właściwie cały swój program wyborczy opiera o nieszczęsne siłownie jądrowe. Powtarzają oni jak mantrę, że Kartagena musi być zniszczona, Balcerowicz musi odejść, a elektrownie powinny być wyłączone. Wszystko fajnie, tylko tym razem Zieloni, którzy niczym nasz PSL zwykle balansowali na krawędzi progu wyborczego, teraz z poparciem ok. 25 proc będą współtworzyć rządy w kilku najbogatszych landach.
A w DDR jakoś tak niewiele jest
Oczywiście nic tak nie podniosło wyników Zielonym jak katastrofa w Japonii. Tu każde radio, każdy portal, czy telewizja w kółko mieli informacje z Japonii. Najważniejsze nie są ofiary tsunami, lecz czy z czwartego reaktora w Fukushimie wylało się już 10 litrów skażonej wody czy już może 11. Niektóre gazety, choć może nie te najbardziej wiarygodne podają, że w aptekach skończyły się tabletki z jodem a płyn Lugola pije się teraz do obiadu zamiast piwa. I tak by mnie śmieszyły te Jądrowe dyrdymały, gdyby nie informacja z przed kilku dni, że Moguncja też leży na skraju jakiejś ruchomej płyty tektonicznej i trzęsienia ziemi są tu na porządku dziennym. Póki co od kilku tysięcy lat nie zdarzyły się jakieś większe, ale przecież nigdy nic nie wiadomo. W końcu w Japońskiej Fukushimie też się nikt nie spodziewał, że się ziemia może zatrząść, bo to przecież rzadkość tam jest.
 Nie tak dawno jeden z szefów Ani wyczuł, że mu się podłoga trzęsie pod nogami. I choć nasza początkowa diagnoza wskazywała, że to jego coś potrzęsło, następnego dnia w gazetach napisali, że facet miał racje. Tak więc honor zwrócić musieliśmy i coraz większe strapienie na nas spada - co dalej z tym atomem począć. No bo niby bezpieczny a jednak niebezpieczny, niby czysty a jednak brudny. To jak w końcu z nim jest. Najbliższa elektrownia jądrowa leży jakieś 30 km od nas, więc jakby znów coś zatrzęsło, czas na ewakuacje jest. Tsunami się raczej nie spodziewamy, no chyba że na Renie. Tak więc ustaliliśmy, że zważywszy iż zdążymy uciec, będziemy energetykę jądrową popierać. Aż tu znów gruchnęła kolejna informacja. Okazało się, że pod Uniwersytetem im. Gutenberga ( na marginesie trzeba dodać, że w Moguncji wszystko jest imienia Gutenberga) fizycy jądrowi też mają swój „mały” reaktor jądrowy, który w razie czego da radę skazić całe miasto. Co więcej, jego nikt nie planuje zamknąć (zważywszy, że rdzeń będzie się chłodził pewnie sto najbliższych lat). Dlatego nie mamy już wyjścia i na Atom się nie obrażamy tylko popieramy. Bo w całych tych swoich rozważaniach partia Zielonych jakoś tak pomija fakt, że Niemcy energię skądś czerpać muszą. Czeka ich więc budowa kilkunastu nowych elektrowni węglowych (jak wiadomo bardzo ekologicznych), ściąganie gazu z po dnie Bałtyku z Rosji (też bardzo ekologicznie) i inwestycje w źródła odnawialne. Tylko, że w Niemczech, podobnie jak u nas, nie zawsze słońce świeci i nie zawsze wiatr wieje, dlatego jakoś tego nie widzę.
Cieszą się za to Francuzi, którzy mają elektrowni jądrowych od zajebania i jeszcze trochę, bo przynajmniej Niemcy będą od nich prąd kupować (nomen omen wytworzony z Atomu). W razie awarii we Francji, chmura radioaktywna i tak przeleci do Niemiec, bo jak wiadomo oni sobie zawsze najlepiej z kryzysami radzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz