Zima trzyma,
To już prawdziwa katastrofa. W Nadrenii gdzie śnieg jest
widywany średnio raz na dwa lata. Od trzech miesięcy panuje zima. Nie, nie to
wcale nie znaczy że, stale leży tutaj śnieg. Ale gdyby podliczyć wszystkie dni
śnieżne to było ich więcej niż przez ostatnie 10 lat łącznie. Główny problem
polega na tym, że śnieg znika równie szybko jak się pojawia, dlatego trudno
jest mówić , że dni są śnieżne. Rano
człowiek się budzi i widzi 10 centymetrów świeżego puchu, ale za nim zdąży się
wybrać na sanki (dziecko jest raczej powolne) to tego śniegu zaczyna brakować.
Ale i tak w tym roku był sukces, bo sanki, które od trzech lat rdzewieją na
balkonie, były 3 razy w użyciu. Niemcy też byli w szoku, bo na górce
saneczkowej, były aż trzy osoby.
Jednak, o ile tęskno jest czasem za odrobiną zimowego
szaleństwa, nam szaraczkom z kraju zimy i lodu, o tyle tutejszym mieszkańcom
świat stanął na głowie. Obiecuje już nigdy nie śmiać się z naszych drogowców,
którzy są zaskakiwani przez zimę co roku. Tu drogowcy, są osłupieni. Bo,
okazuje się że wszystkie osiem pługów, nie wystarcza nawet do przejechania po
głównej miejskiej alei. Zwłaszcza, że
choć śnieg pada całą noc, to drogowcy wyjeżdżają odśnieżać i posypywać solą
dopiero rano razem z innymi użytkownikami ruchu. To nawet dobrze wpływa na miasto, bo kierowcy
będący w panice (ok. 50 proc) zostawiają pojazdy w domu. Na szczęście śnieg
najpóźniej na drugi dzień i tak się stopi i problem się sam rozwiąże. Teraz
patrzę za okno i znowu pada. A miasto po raz kolejny stanęło.
Tej zimy (ciągle trwa)
takich paraliżów było już kilka. Przykładowo lotnisko we Frankfurcie przez
pół dnia nie przyjmowano samolotów. (kilkaset odwołanych lotów) Bo w nocy spadł
śnieg i nikt przez ten czas nie wpadł, że można by pas startowy odśnieżać
również nocą. Zamiast tego dziarscy, drogowcy, zabrali się za robotę rano, i
zeszło im do popołudnia. Zresztą, podobne problemy miały pociągi i autobusy. W
kilku landach pozamykano szkoły (wszystkie oprócz tej, do której ja jeżdżę),
odwołano imprezy. Autobusy miejskie zjechały z ulic, a taksówki odmawiały
wjeżdżać na wszelkie wzniesienia. A wszystko z powodu opadów śniegu, które
trwały niecałą godzinę. Dziś znów lotnisko we Frankfurcie odmówiło przyjmowania
lotów. Więc kilka tysięcy pasażerów zostało „na lodzie”
Są jednak użytkownicy ruchu, którzy nie boją się niczego. To
rowerzyści, którzy nie pomni na jakikolwiek sens, walą środkiem gołoledzi,
raźno pedałując przed siebie. Czasem się któryś pośliźnie, wywali na środek
szosy, albo staranuje kilku pieszych. Im nie zależy, bo według niemieckiego
kodeksu rowerzysta zawsze ma racje, a jak ktoś go rozjedzie, to czeka go
dożywocie w więzieniu o zaostrzonym
rygorze i odszkodowanie do siódmego
pokolenia włącznie. Czasem mam wrażenie, że w czasie śnieżycy kierowcy
boją się jeździć właśnie ze względu na rowerzystów, a nie warunki
atmosferyczne.
A jeszcze tydzień temu było tak pięknie. 15 stopni było,
słońce było, błękitne niebo było, wywiady w zakładach pracy. A dziś od rano
sypie. To są jakieś jaja. Połowa Niemców zdążyła już nawet opony zamienić na
letnie. A teraz ta przezorność się na nich mści. Trudno. Do jutra i tak pewnie
się roztopi i będzie plucha.
Jest jednak jedna rzecz która mnie naprawdę zmroziła tej
zimy. To film „Szklana Pułapka V”. Po pierwsze tak jak za pewne większość z was
, nie zarejestrowałem nawet, że była „Szklana Pułapka IV”. Ale słuchajcie, tu
ten film jest reklamowany na każdym słupie, bilbordzie, kanale. Spoty reklamowe
są nawet co 15 minut w radiu. I wiecie co mówi w niemieckim dubbingu dzielny
porucznik John Mclane? Mówi - Yippie ya yay – Schweinebacke (Yippee-ki-yay,
motherfucker - ang). Co w wolnym tłumaczeniu
znaczy świński ryju. A ja myślałem, że to nasi tłumacze są najlepsi na świecie.
Leo
Foty z Googla
Wschód Polski w stanie kataklizmu również. 15 min odkopywaliśmy wyjazd z parkingu dzięki pługowi, który odśnieżył wcześniej ulicę: śnieg oczywiście zgarną na parking. Na drodze każdy oczywiście zwolnił do 20 km/h chociaż spokojnie można było jechać 50-60 m. Wskutek tego, a także prób hamowania na lodzie, automatycznie potworzyły się gigant-korki, a ponieważ część trasy obejmuje wjazd dość ostry pod górę na wiadukt - kulminacja tragedii nastąpiła na tym wiadukcie, ponieważ co, jak co, ale przy 20 km/h auta pod górę automatycznie się zatrzymywały. No, a potem ruszyć nie było prosto. Trójkąty ostrzegawcze, światła awaryjne i wykrzywione twarze. Także drogowcy drogowcami, ale mam czasem wrażenie, że naród sam sobie gotuje ten straszy, drogowy koszmar.
OdpowiedzUsuńTu wychodzą ostatnio z założenia, że po co odśnieżać i kasę wydawać jak samo się roztopi, albo kierowcy rozjeżdżą. No i tak od kilku dni jeździmy.
OdpowiedzUsuń