Podróż za jeden uśmiech
Właśnie zakończyłem kolejny etap mojej kariery zawodowej w
Niemczech. Jak pewnie część z was wie, lub nie wie, przez ostatnie 5 miesięcy
byłem kierowcą busa dla dzieci. Była to tak zwana praca socjalna, czyli taka na
niby. To znaczy praca była naprawdę ale płaca już na niby. Dlatego można to spokojnie
nazwać wolontariatem.
Codziennie o 6.58 rano wsiadałem w busa i jechałem do
Wiesbaden, aby zebrać siedmioro dzieci i jedną starą babę (opiekunkę do tychże dzieci)
i zawieźć ich wszystkich do szkoły. Następnie całą czynność powtarzałem w
kierunku przeciwnym koło godziny 14. W ten sposób, nie miałem już praktycznie
czasu na nic innego. Ale były też plusy.
Dowiedziałem się; że język niemiecki, którego z taką zawziętością
i zapalczywością uczyłem się godzinami na kursach, nie ma kompletnie nic wspólnego
z językiem niemieckim używanym przez młodzież. Dowiedziałem się; jaki jest
przekrój narodowościowy dzieci w szkole i ile z nich mówi w ogóle po niemiecku
(na 7 aż 2 pochodziły z Niemiec, pozostałe zaś z Turcji, Pakistanu i kilku
innych republik islamskich). Dowiedziałem się ; co codziennie na obiad
przygotowuje Erika (ta moja blisko 70 letnia opiekunka z czarnym tapirem na
głowie). Dzięki Erice dowiadywałem się też codziennie jaka będzie pogoda
następnego dnia. Nauczyłem się gdzie i kiedy jest najtańsze paliwo, oraz że
uprzejmość niemieckich kierowców pozostaje jedynie przysłowiowa. Dzięki
obserwacji rejestracji samochodowych mogłem nawet wywnioskować, że praktycznie
połowa mieszkańców województwa Lubelskiego przeniosło się już na stałe do
Niemiec i teraz wysyła te zarobione Ojro (euro po naszemu) ku ostatniej
zielonej wyspie europejskiego konglomeratu recesji.
Generalnie w środowisku bursiarzy było bardzo zabawnie.
Poznałem cały kodeks postępowania. 1 - Przykładowo, jeżeli dziecko wsiadając do
busa nie powie dzień dobry, to należy je bojkotować, aż się witać nauczy. Bywa,
że w ogóle się do nikogo nie wolno odzywać, i cały mój plan nauki języka brał w
łeb.2 - Należy zawsze pozdrawiać kierowcę
busa jadącego z naprzeciwka, w innym wypadku będzie się samemu bojkotowanym na
parkingu przed szkołą. A twoje przewinienie zostanie przekazane pozostałem
kierowcom.3 - Parking szkolny, na który trzeba wjechać minimum pół godziny
przed ostatnim dzwonkiem lekcyjnym, jest ulubionym punktem spotkań bursiarzy i busopiekunek.
Można tam porozmawiać z innymi przedstawicielami braci busowej o ważkich
problemach jak choroby, polityka socjalna i niewdzięczność młodzieży względem osób starszych. 4 – Zamiast spać dłużej,
wstawaj wcześniej i odbieraj młodzież z przystanków przedwcześnie, aby potem
spokojnie móc z tą młodzieżą jeździć
obrotowo wokół szkoły, aby następnie udawać przed szefem, że się
przyjechało idealnie o czasie. (szef był zawsze ostatni, bo działał wbrew
zasadzie nr 4)
Aha - bo nie powiedziałem najważniejszego. Byłem prawdopodobnie
najmłodszym kierowcą busa w całych Niemczech i to przynajmniej o dwa pokolenia.
Generalnie moi „koledzy” byli zwykle koło 80-tki. Dlatego każda dłuższa
absencja kogokolwiek z ekipy była traktowana bardzo poważnie. Przykładowo gdy wróciliśmy
z przerwy świątecznej (9 dni wolnego) to się okazało że w międzyczasie umarł Klaus.
A jego busa odziedziczył ktoś inny. (Habemus Papa). Poza tym emeryci byli
bardzo sympatyczni, chodź obchodzili mnie szerokim łukiem jakbym mógł ich
zarazić młodością.
Ale zdecydowanie najlepsze z mojej pracy było moje rozstanie
z firmą. Dzwonie do szefowej i mówię jej mniej więcej tak (przetłumaczę na
polski by było łatwiej). - Dzień Dobry,
dzwonie Pani powiedzieć, przyszły tydzień nie pracować, przykro mi, więcej nie
móc. W odpowiedzi było - Jak to nie będziesz pracował? Musisz! Ja
ciągnę dalej - Przykro, nie mogę być w
środę, czwartek, piątek. Pani znaleźć nowy kierowca, ja lubić praca ale już
basta. Szefowa na mnie z mordą – Nie wolno
Ci, masz pracować i koniec. Nic mnie to nie obchodzi. W kontrakcie masz
zapisane, że musisz miesiąc wcześniej wypowiedzieć pracę. Ja właśnie
czekałem na ten argument – Ale ja nie
mieć żaden umowa, pani mi nie podpisać dać. W odpowiedzi cisza … a po
chwili - nie będę z panem dyskutować, nie
pozwalam panu odejść i koniec – po czym się rozłączyła. Przyznaje, że
zdarzyło mi się kilka razy, że ktoś mnie chciał z pracy wyrzucić , ale że mi
nie pozwolił odejść to nowość. Dlatego wykonałem kolejny telefon, i jeszcze raz
wyłuszczyłem Pani szefowej, że mam to generalnie w dupie. I że czekałem na
umowę 5 miesięcy i skoro ona mi tej umowy nie dała, to mi teraz może skoczyć.
Pani kolejny raz się rozłączyła i już więcej telefonów ode mnie nie odebrała.
Na szczęście następnego dnia rozmówiłem się z jej synem, który generalnie
powiedział, że mnie rozumie i że oczywiście znajdą innego kierowcę, a kwestię
naszej nie podpisanej umowy, prosi o
zachowanie dla siebie. Tak więc dzisiaj zdałem klucze od mojego dzielnego
transita i zakończyłem współpracę. Ale i tak zrobili na mnie dobry interes, bo
przez pięć miesięcy woziłem dzieci za bezcen, i tylko raz busa przytarłem, ale
spoko wóz jest tak brudny że nic nie widać. J
Tak to dokładnie nie wygląda!!! |
Leo
Foty z Googla